Ta strona została uwierzytelniona.
nędzy i męki duszy i ciała ludzkiego. Na wszystko patrzyłem wtedy innemi oczami, wszystko widziałem w nowem oświetleniu, odczuwałem lepiej, pojmowałem zjawiska szybciej, głębiej.
Nareszcie nastał dzień 6 października 1907 roku.
O 8-ej z rana zjawił się u mnie naczelnik więzienia i oznajmił, że jestem wolny.
Obszedłem wszystkie cele i żegnałem znajomych.
Aresztanci w milczeniu, z powagą podawali mi ręce i patrzyli na mnie oczami pełnemi błysków, lecz nie były to błyski zazdrości. Stanowczo nie!
Pożegnałem swoich towarzyszy, pozostających jeszcze w więzieniu, i zbliżyłem się do otwartej przede mną furt-