na przedmieściach i na brzegu Sungari uboższa ludność mieściła się w norach, wykopanych w ziemi, w straszliwych barłogach ostatecznej nędzy. Śród niskich fan-tze, stały teatry chińskie, budynki, gdzie urządzono restauracje, salony gry w karty i kości; w wąskich zaułkach kryły się palarnie opjum i haszyszu i najbiedniejsze, najbrudniejsze zajazdy, do których wstęp nie był bezpieczny dla zamożniejszego, dostatnio ubranego gościa. Tu znajdywali przytułek bandyci-chunchuzi, grasujący w okolicach Charbina, tu, w lochach, w labiryncie wąskich przejść podziemnych kryli się Chińczycy — lokaje, kucharze, praczki i niańki, nieraz okradający lub nawet mordujący swoich chlebodawców.
W dobie wojny rosyjsko-japońskiej Fu-dzia-dzian przedstawiał olbrzymią wieś i tylko flagi nad ja-myniem oraz załoga chińska świadczyły o tem, że jest to miasto duże i mające wielkie znaczenie handlowe i polityczne.
Byłem w Fu-dzia-dzianie w 16 lat później i nie poznałem miasta. Zjawiły się czteropiętrowe kamienice, murowane teatry, świątynie, pałac miejscowego tao-taja i fu-du-tana, olbrzymie sklepy, składy handlowe i inne atrybuty prawdziwego miasta, jak naprzykład — dorożki, samochody, wózki dwukołowe, popychane przez biało ubranych kulisów chińskich. W opisywanym zaś przeze mnie czasie ulicami płynęły potoki zlewów miejskich, piętrzyły się pagórki różnych śmieci, w których grzebały świnie i kury, staczały krwawe walki głodne psy, bijące się o znalezioną kość lub resztki trupa ludzkiego.
Dano mi dokładny adres kupca chińskiego Tun-Ho-Sana, dostarczającego zarządowi kolei potrzebnych robotników. Zastałem go w domu i szybko załatwiłem sprawę. Obiecał mi, że nazajutrz już wyprawi do Udzimi 300 robotników do rąbania lasu. Uprzedził mię, żebym
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.