zaka, Rykowa, doskonałego strzelca i niezmordowanego piechura. Razem z nim zwiedziłem spory obszar okolicznych lasów.
Przeszliśmy z Rykowem pasmo leśnego grzbietu i weszliśmy w dolinę sporej rzeki, Mu-Tan. Tu spotkaliśmy kilka wsi, na lewym brzegu zaludnionych przez Mandżurów-Daurów, na prawym zaś przez Tunguzów. O ile Daurowie przejęli już od Chińczyków wszystkie zwyczaje i nawet wygląd zewnętrzny, o tyle Tunguzi przechowali swój pierwotny wygląd. Był to szczep myśliwski i wojowniczy, a władcy pekińscy nieraz z trwogą spoglądali na północ, gdzie w pewnych okresach zauważyć się dawał ruch w szczepowych obozach i stannicach tunguskich.
Mieszkańcy wsi, leżących w dolinie rzeki Mu-Tan, byli rośli, barczyści o zgrabnych, zwinnych ruchach, mieli krótkie, ostrzyżone włosy, w jednem tylko miejscu zebrane w gruby warkocz, okręcony naokoło głowy. Zachowywali się dumnie, spokojnie i uprzejmie zarazem. Wsie były ubogie, przypominające raczej jakieś zwaliska, niż domy mieszkalne; jednak w tych