Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

snąłem go wtedy jeszcze mocniej i, tak trzymając i cisnąc coraz silniej, zacząłem chodzić. Mój przeciwnik coś mruczał urywanym głosem, nareszcie zaczął charczeć. Gdy twarz mu się krwią nalała, zakręciłem nim w powietrzu i z rozmachem cisnąłem na ziemię. Jęknął tylko i długo nie mógł się podnieść. Gdy wstał, zatoczył się i znów upadł. Chińczycy stali w milczeniu i patrzyli pałającemi oczami, lecz w tych oczach spostrzegłem już szacunek dla siebie. Wiedziałem, że lada bandyta nie ośmieli się teraz mnie zaatakować.
Gdy pomogłem swemu przeciwnikowi wstać i podałem mu rękę na zgodę, cały tłum podniósł wielkie palce prawej ręki do góry i wrzasnął:
— Hao! Hao! Szango! Dobrze, dobrze! doskonale!


ROZDZIAŁ CZWARTY.
HORYZONT W CHMURACH.

Sztab armji tymczasem żądał ode mnie coraz większej ilości węgla, kolej ze swojej strony czyniła to samo, nalegając na zaopatrywanie w węgiel głównych warsztatów kolejowych. Ledwie mogłem nadążyć z wykonaniem tych zamówień. Oprócz pieców uralskich, były czynne trzy duże piece fabryczne, i w głębi lasu stawiałem czwarty. Puszcza wpobliżu była już na wielkiej przestrzeni wytrzebiona, a moja kolejka pracowała bardzo intensywnie, podwożąc drzewo do pieców z dalszych działek koncesji. Jednocześnie zarządziłem budowę odnogi kolejowej dla rąbania nowego obszaru kniei. Wszystkie te prace zmusiły mnie do wynajęcia nowych chińskich robotników. Z Charbina już nie mogłem sprowadzać ludzi i byłem zmuszony szukać robotników i wynajmować