od uderzenia pioruna w Pekinie spaliła się „świątynia Nieba“. Rząd cesarski Dao-Cynów nie mógł jej odrestaurować z braku odpowiedniego budulca. Koniec końców zarząd pałacowy musiał sprowadzić drzewo z Ameryki Północnej.
W parę dni później, odbywając dalszą wycieczkę na wschodnie spadki Tschan-Kwen-Zei-Lanu, przed zachodem słońca szliśmy ścieżką kamienistą, wijącą się brzegiem wartkiego potoku. Nagle uderzył nas przykry zapach, przypominający trochę pot koński. Zapach ten stawał się jednak coraz silniejszy i nieznośniejszy.
Przypomniałem sobie wtedy, że zapach ten znam z czasów mojej podróży konnej po Kaukazie, wzdłuż wschodniego wybrzeża Czarnego Morza od Noworosyjska do Batumu.
Opowiedziałem moim towarzyszom, że wtedy odnaleźliśmy przyczynę zapachu. Był to robak z rodzaju, o ile pamiętałem, „Yulus“; biało-różowy, długi na 10 centymetrów, żyjący wśród gnijących liści. Spostrzegłszy jakieś niebezpieczeństwo, Yulus wyrzuca z siebie kilka kropel płynu o bardzo silnym i przykrym zapachu, odstraszającym nieprzyjaciół, jakimi są dla robaka ptaki, krety i węże. Pamiętam, że odbywający ze mną część podróży po Kaukazie, dr. N. S. Abaza, opowiadał mi, że ptactwo ucieka od miejsca, którego zapomocą tych „gazów trujących“ broni Yulus. Mój przyjaciel i nauczyciel, prof. S. Zaleski znalazł około Adlera parę robaków i badał wydzielany przez nie płyn, poczem twierdził, że ma on skład chemiczny podobny do piżma. Ten płyn, stanowiący rezultat fizjologicznych czynności niektórych zwierząt z rodzaju gryzoniów, a także kozłów, jak wiadomo, w stanie świeżym posiada przykry zapach i dopiero po dłuższem działaniu powietrza nabiera cennych zalet aro-
Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.