Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Orlica.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.



ROZDZIAŁ I
Na starej drodze karawanowej.

Pomiędzy Tarudantem a hiszpańską kolonją Sidi Ifni istnieje stara droga karawanowa. Przechodzi ona wązkiemi dolinami, przecinającemi ostatnie uskoki dwuch grzbietów — od południa Anti-Atlasu, od północy — Wysokiego Atlasu. Droga ta niegdyś była bardzo uczęszczana przez kupców, ponieważ temi dolinami przedzierali się oni ze swoimi wielbłądami z Mahrebu[1] na brzeg Atlantyku i dążyli dalej na południe — do Senegalu po kość słoniową, po towary podzwrotnikowe i po czarne, niby z hebanu rzeźbione, rosłe i płomienne niewolnice, o spiżowych piersiach, białych zębach i oczach o złocistym, namiętnym połysku. Od pięciu lat karawany nie suną już tą drogą, gdyż wytknięto inne szlaki, — krótsze i dogodniejsze.

Pewnej nocy starą drogą karawanową posuwał się mały oddział konny. Byli to jeźdźcy ze szczepu Szleu. Można było ich poznać odrazu z orlich nosów, szlachetnych rycerskich rysów twarzy i postaw, a także z długich włosów, zwisających kosmykami z pod białych zawojów.

  1. Mahreb — arabska nazwa Marokka.