Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Orlica.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

— Uczynię, jak każesz! — rzekł Ras i wkrótce opuścił izbę marabuta, gdyż ten zaczął pisać listy i przeglądać jakieś papiery, przyniesione przez posłańca od wodzów szczepów, koczujących na południe od Tazy[1].
Szorf czekał w Marrakeszu cały tydzień, aż powrócił Berber. Przyjechał na dwóch wielbłądach, naładowanych długiemi wiązankami suchych liści palmowych, używanych do wypalania cegły i dachówek.
Pozdrowiwszy marabuta, Berber jeszcze raz zażądał okazania mu znaku wyciętego na ramieniu Szorfa ben Ihudi, i pisma Abd-el-Krima, poczem wydobył z wiązanki palmowych liści długi, zupełnie czarny drążek, nabijany srebrnemi guzami i blachami. Było to drzewce starożytnego buńczuka Saadien, buńczuka, który nieraz powiewał nad wszystkiemi miastami Mahrebu, a później przechodził w ręce „mahdi“ i innych wodzów, walczących o niepodległość szczepów górskich, lub o powrót na tron Marokka dawnych szeryfów-władców, potomków Proroka, który widział oblicze i słyszał głos Allaha-Stwórcy, Króla królów i Pana wiernych.
Na końcu drążka pozostały jeszcze resztki zardzewiałego, kruszącego się od starości ostrza i kilka krótkich kosmyków włosów końskich, pomalowanych na czerwono.

Na środku drzewca stał wyrżnięty i wykładany srebrnym drutem zawiły rysunek talizmanu z niezrozumiałemi imionami.

  1. Taza — miasto, położone na wschód od Fezu Na południe od Tazy od szeregu lat wre powstanie, podtrzymywane przez niepodległe sułtanowi marokańskiemu szczepy, z któremi walczą Francuzi, broniący praw i władzy sułtana.