Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Orlica.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

podając najpiękniejsze szaty, obuwie i klejnoty. Góralce przypomniały się czasy, gdy w domu jej rodziców przygotowywano ją przed ślubem dla nocy, w której miał przybyć po nią Ras ben Hoggar.
Gdy niewolnice skończyły stroić piękną kobietę, do komnaty wszedł Saffar. Swoim obyczajem zasłonił oczy rękami i nisko skłonił się przed Aziza, a później zwracając się do niewolnic, rzekł:
— Idźcie i, gdy przybędą ludzie kaida, powiadomcie mnie o tem. Teraz zaś podajcie nam kawę, słodycze, owoce...
Skinął na nie ręką, aby odeszły, i zaczął opowiadać Aziza o życiu miejskiem, bawiąc ją i zmuszając do śmiechu.
Gdy pili kawę, mocną i aromatyczną, Aziza bez ustanku śmiała się z wesołych opowiadań Saffara, czując, jak bije jej serce coraz silniej i częściej i lekki zawrót głowy, słodki i obezwładniający, chwilami pozbawia ją przytomności, a wtedy wydawało się jej, że leci w jakąś bezdenną otchłań i widzi obok siebie rozpromienioną twarz Araba i jego płonące oczy.
Jak przez sen, słyszała okrzyk wbiegającej niewolnicy:
— Spahisi kaida szukają Czar Aziza!
Pozwoliła Saffarowi unieść ją na rękach i, czując gorąco, bijące od jego piersi, przycisnęła się do niej, i było jej słodko, radośnie i spokojnie.
Ujrzała we mgle bogato ozdobioną komnatę, połyskujące w łagodnym półmroku hafty, naczynia z bronzu, kobierce i szerokie łoże, oświetlone zwisającą na łańcuchach latarnią, o grubych szkłach różnobarwnych.
— Moja żono, najpiękniejsza z kobiet, Czar Aziza, miła, czarująca Aziza! Za jedną twoją piesz-