Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Orlica.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

napełnił kociołek wodą i wlazł w gęste zarośla fig berberyjskich. Musiał przeczekać dzień, aby po nocy przekraść się do swojej kasby. Wiedział, że w nocy, gdy bramę zamknie wiejski kadi,[1] stary Ahmed el Azuin do kasby nikt się już nie dostanie, gdyż, podług prawa, do wschodu słońca wejście i wyjście były surowo zakazane.
Ras postanowił więc wyśledzić i rozmówić się z żoną, gdy ona pójdzie rano do studni po wodę.
Tak też uczynił. Dzień cały przespał, całą noc znowu szedł i gdy ujrzał nareszcie na jasnem niebie ciemne kontury wieżyc i murów kasby, prześlizgnął się przez gaje oliwne ku małemu białemu budynkowi o półokrągłej kopule i zębatych ścianach. Była to kubba — grobowiec świętego człowieka Sidi Ali el Slimana, który żył niegdyś w kasbie i był kadim przed wiekami. Obok kubby mieściła się głęboka studnia z czystą i cudotwórczą wodą, którą codzień nabierała w dwa wielkie dzbany gospodarna Czar Aziza dla domu.
Wkrótce potem, jak zamilkły nawoływania starego muezzina do modlitwy porannej, z kasby wyszedł tłum kobiet i skierował się ku studni. Zdaleka już Ras rozpoznał swoją żonę. Była najzgrabniejsza, szła najlżejszym krokiem i była najpiękniejsza.
— Czar Aziza! Umiłowana na całe życie! — szepnął Ras, czując jak serce mu zaczęło gwałtownie kołatać w piersi.
Wkrótce kobiety przeszły blizko od zaczajonego Rasa, a wtedy on dojrzał pochmurne, strwożone oczy Aziza i jej piękną, bladą twarz. Niosła tylko jeden dzban.

— Drugi pewno stłukła — domyślił się Szleu.

  1. Kadi — wójt i sędzia.