— Kim jesteś? — spytał Ras słabym głosem, usiłując podnieść głowę.
— Leż! — rzekł rozkazującym głosem starzec. — Jestem Abd er Ferhut, kahin i hakim.[1] Mieszkam tu w górach, jeździłem na poszukiwanie ziół magicznych i leczniczych i znalazłem ciebie omdlałego. Rany twoje są niebezpieczne, gdyż pazury namera[2] o tej porze roku są pełne jadu. Zawiozę cię do swego domu, gdzie musisz długo leżeć, aż się wyleczysz, inaczej — śmierć!
Stary czarownik napoił rannego zimną wodą źródlaną, owiązał mu szmatami, oderwanemi od burnusa rany, i z wielkim trudem wsadziwszy go na osiołka, ruszył z Rasem w drogę.
Osiołek zszedł niebawem z drogi i zaczął się wspinać spadkami gór.
— Gdzie mieszkasz, Sidi?[3] — zapytał Ras.
— W grocie szakali — odpowiedział starzec. — Francuzi ścigają lekarzy berberyjskich, a wielcy Kaidowie dopomagają im w tem. Muszę się kryć, mieszkać na odludziu, lecz wierni znają siłę leków moich i znajdują moją kryjówkę.
— Słyszałem o tobie nieraz, Sidi Abd-er-Ferhut, — szepnął Ras słabym głosem. — Jesteś dobroczyńcą ludzi cierpiących i moim teraz, jakżeż ci się odwdzięczę?
Stary hakim zamyślił się. Milczał długo, aż rzekł:
— Opowiedz mi, co ci się przydarzyło?
Ras opowiedział o zajściach ostatnich dni, a więc o nieszczęśliwym napadzie na karawanę, o śmierci towarzyszy, o grożącej mu zemście wiel-