cieczy, rozpuścił ją w wodzie, zmusiwszy towarzysza, aby ją zmieszał z własną śliną. Tak przyrządzonym płynem zalał rękę. W kilka minut później Ras dostał zawrotu głowy, krew mu napłynęła do czoła, oczu i ust, drgawki wstrząsały całem ciałem, z nabrzmiałych warg i języka płynęła piana, w piersiach rzęziło. Trwało to przez kilka minut, poczem całe ciało zlało się obfitym potem, i Ras czuł wielkie osłabienie; w kwadrans później wszelkie oznaki zatrucia minęły jednak bez śladu. Dwa razy dziennie góral przechodził tę kurację, a Soff powoli zwiększał dawki trucizny.
— Jest to starodawny sposób, wynaleziony przez jakiegoś króla nubijskiego, — opowiadał zaklinacz. — Ten król obawiał się zamachu na siebie i zwolna się przyzwyczajał do trucizny wszelkiego rodzaju. Nikt go nie mógł struć, nawet jad naji prawie nie działał na niego. Zapisał ten sposób ze słów starców znakomity hakim arabski Awicenna, a my zaklinacze stosujemy się do rad tego lekarza.
Tak spędzał czas góral w gąszczu krzaków, otaczających kubbę[1] Mohammeda ben Snussen el Dżilali, patrona zaklinaczy wężów, ponieważ on to podobno wynalazł w lekarskiej i magicznej książce „Rahm“ receptę sławnego lekarza Awicenny. Lecz i przewodnicy karawan, dążących przez pustynię, też chętnie zbaczali z drogi, aby przy samotnej kubbie modły zanieść do Allaha i zaszyć do szkaplerza, wiszącego na piersi, szczyptę ziemi z grobowca Mohammeda el Dżilali, gdyż to chronić miało ludzi i wielbłądy od napadu jadowitych „bham“ i straszliwych, śmierć niosących „naja“.
Pewnego poranku Soff nalepił kilka cienkich błonek aloesu na policzki Rasa, zmieniając do nie-
- ↑ Kubba — grobowiec i kaplica.