Tymczasem Aziza doszła do domu sądu i stanęła przed obliczem kadi. Ten siedział przy stole, przywalonym grubemi książkami, i przez okulary patrzał na stojącą przed nim postać kobiecą. Był to już wiekowy człowiek, dobry i łagodny, od niepamiętnych czasów obierany na stanowisko kadi. Syn jego, młody Brahim, sprawował urząd sekretarza. Siedział z boku z piórem w ręku, przygotowany do zapisywania zeznań.
— Jak się nazywasz, kobieto? — zadał urzędowe pytanie kadi.
— Nazywam się Czar Aziza, córka Hadż el Ussima, żona Rasa ben Hoggara — padła spokojna odpowiedź.
— Czy znasz Rasa ben Hoggara? — brzmiało następne urzędowe pytanie.
— Dwa lata temu szlachetny Ras ben Hoggar pojął mnie za żonę i wprowadził do swego domu w kasbie. Od tej chwili aż do tego czasu podtrzymywałam ognisko w domu mego męża i pana — odparła kobieta.
— Wiesz, poco cię wezwałem tu? — pytał stary kadi.
— Nie wiem — rzekła Aziza. — Lecz przyszłam tu sama, bez twego, Sidi, wezwania, aby zapytać cię o surat[1] Koranu, o artykuł prawa i Hadith, pozbawiający bez przyczyny żonę męża, a męża — rodziny i domu.
Zdumiony kadi zdjął okulary i zaczął je przecierać, sekretarzowi pióro wypadło z rąk.
— Twój mąż — złoczyńca, ściga go prawo! — zawołał sędzia.
— Dowieść musisz zbrodni, Sidi, i pokazać prawo, karzące ją! — szepnęła kobieta.
- ↑ Rozdział.