zumiał źródło niezrozumiałych okrzyków i dźwięków. W niektórych izbach w obłokach dymu grano w różne gry hazardowne, tracąc tu nieraz cały zarobek, zdobyty wielkim wysiłkiem i ciężkiemi trudami, gdyż dlatego, aby dojść do tego brudnego, cuchnącego i zgiełkliwego fonduka, ludzie musieli w ciągu kilku miesięcy prażyć się na wściekłym skwarze płonącego słońca, przeciąć Tanezruft, tę „pustynię pragnienia i strachu“, walczyć z simun’em[1], ryzykować życiem przy spotkaniu się z rogatą wiperą, czającą się w piasku, lub z napadającemi na karawany bandami niepodległych koczowników berberyjskich i wojowniczych Tuaregów; ginąć z braku wody, lub przy zatrutych źródłach w pustyni, walczyć z głodem, obłędem i chorobami — temi widmami bezgranicznych, martwych przestworów Sahary. W innych ciemnych, ponurych skrytkach czaili się, pędzili nędzny żywot i umierali nałogowcy — palacze „kifu“, tego stężałego na powietrzu lepkiego płynu, który wycieka z konopi indyjskich a zawiera w sobie straszliwą truciznę, nazywaną przez Hindusów „haszyszem“, a przez Arabów — „kifem“. Dym i opary tej trucizny szybko zabijają wolę i mózg palaczy, burzą cały organizm, powodują obłęd, paraliż i śmierć, która przychodzi niespodziewanie, do niektórych po kilku dniach, do innych — po długich latach, zmuszając nałogowców do przeżycia niewypowiedzianych katuszy, cierpień, upodlenia, zbrodni i nędzy bezgranicznej.
W najbrudniejszych i najohydniejszych norach gnieździli się meskini. Przerażenie ogarnęło Rasa, gdy ujrzał kalectwo, ohydne rany, pełne robactwa, odpadające stopy, ręce i usta, zaognione, gnijące,
- ↑ Simun lub samum — gorący wiatr pustyni, znany w Europie pod nazwą Sirokko.