Strona:Antoni Józef Jagielski - Żywot doktora Karola Marcinkowskiego.pdf/26

Ta strona została przepisana.

nabył w obozach polskich, w szpitalach i przy mnóstwie cierpiących w Memlu i okolicach. Naczelny prezes Flottwell wyjednał Marcinkowskiemu pozwolenie powrotu ze Swidnicy. Przyjęcie jego przez mieszkańców Poznania równało się najokazalszemu tryumfowi.
Marcinkowski najgorętszy biorąc udział w tém wszystkiém, co jego ojczyznę obchodziło, zwrócił oddawna już baczność swoję na chorobę często się w Polsce wydarzającą — na kółton.
Napisał w téj mierze w roku 1836 rozprawę w Krakowie wyszłą pod tytułem: Uwagi o historyi i naturze kółtona ze względu na przyczyny i sposób leczenia tego fenomenu[1].

Coraz bardziéj przekonywał się Marcinkowski, iż siły jego, choćby największemi zasiłkami zbogacane, w odrębném, drobiazgowém działaniu swojém mały tylko dla ojczyzny mogą przynieść pożytek; połączone zaś wywołają w każdym względzie pożądany. Myślą tą przejęty wszystkie swe dążności ku jednemu temu zmierzał celowi i w istocie tylko mąż z takim geniuszem, z tak niezaprzeczoną zasługą, tak nieskalanego życia, tak niezłomnego charakteru, jak Marcinkowski, był zdolny połączenie to wskrzesić.

  1. Wedle wielolicznych doświadczeń swoich, nie uważa z wielu innymi Marcinkowski kołtuna (plica polonica) za właściwą chorobę (morbus sui generis) jak to lud i lekarze polscy i zagraniczni utrzymywali i utrzymują, ale twierdzi, że jest epidemiczne przesilenie rozmaitych chorób wydarzających się u nas, i że przesilenie to objawia się przez wypotnienie materyi, która wikła i zwija włosy.