Strona:Antoni Józef Jagielski - Żywot doktora Karola Marcinkowskiego.pdf/29

Ta strona została przepisana.

Pomimo swych rozmaitych zatrudnień, nigdy Marcinkowski nieopuszczał posiedzeń Dyrekcyi, (która go obrała

    środki nasze; gorliwa chęć usłużenia bliźniemu i wytrwała cierpliwość w ciągłém opiekowaniu się nędzą i ubóstwem, jakoby młodszém, nieletniém jeszcze rodzeństwem naszém.
    Ludzie potrzebujący wsparcia, mający prawo do współdziału dobroczynności swych bliźnich, których los pod względem zamożności lepiej zaopatrzył, dzielą się na dwa wielkie oddziały, z których pierwszy obejmuje tych wszystkich, co się bez istotnéj jałmużny używić nie zdołają, drugi zaś tych z pomiędzy wszystkich na pracę rąk swoich w urządzeniu socyalném wskazanych, co przez wpływ rozmaitych okoliczności pomimo chęci i zdolności nie są w stanie potrzebom swym zaradzić. Że do pierwszego oddziału tylko ci się liczyć powinni, których fizyczne kalectwo, wiek lub choroba obok sierot do pracy niezdolnych stawia, równie przyznamy jak to, że powinnością jest naszą nie uchylać im naszéj jałmużny. Ale daléj darowizna i dobroczynny datek rozciągać się nie powinny, jeżeli nie mają służyć za źródło moralnego opuszczenia się i zepsucia ludzi.
    Węgielnym kamieniem, na którym dobry byt ziemski wszędzie i zawsze się wspiera, jest praca. Skromność i rzędność w wydatkach, moralne prowadzenie się uczciwe pełnienie swych powinności w exystujących socyalnych stósunkach za nią dopiero następują, na niéj się jak na opoce wspierają, całkiém niczém są bez niéj. Gdyby ta klassa ubogich, którą drugi obejmuje oddział w skutek lepszego, jak dotąd odbiera, socyalnego wychowania, pokochała pracę i rządność gospodarczą, jako jedyny i najpewniejsze źródła swych skarbów, gdyby w niéj chęć do pracy zrosła z chęcią wygodnego życia na ziemi, która nam wszystkim mniéj lub więcéj wrodzona, — ale nie dosyć na tém, gdyby urządzenie stósunków socyalnych, kie-