Strona:Antoni Lange - Dwie bajki.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

rękę, ale wnet także się roztopiła jak masło na ogniu...
Potem już Heniuś nic nie wiedział i dopiero w jakiś czas później uczuł, że dokoła robi się jakoś chłodniej. Rzeczywiście olbrzymy zgasiły ogień i piec tracił czerwoność, a roztopione członki dzieci na nowo się składały w żywe ciało, tylko inaczej nieco ułożone — to się nazywało na wyspie przetopieniem.
I znów minął jakiś czas, a Heniuś uczuł, że go olbrzym wydobywa z pieca i wnet znalazł się znowu na świeżem powietrzu w lesie. Z początku nie mógł oczu otworzyć i ciężko oddychał: jakby we śnie przypominały mu się dawne jego historye, kiedy to nie wiedział, czy chce mleka, czy herbaty; czy chce iść do ogrodu, czy nie chce; czy chce jechć do Częstochowy, czy nie chce; wreszcie nie wiedział, czy chce psa czy ptaka...
Ale teraz, po wyjściu z żelaznego pieca, śmiał się sam z siebie i czuł się zupełnie inny, przetopiony od stóp do głów.
Wreszcie otworzył oczy i zgadnij, kto stał przed nim: oto sam pan Hokus-Pokus, karzełek z siwą długą brodą, który go pytał:
— No, cóż, Heniusiu, czujesz się zmieniony?