Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/137

Ta strona została skorygowana.

Podeszła w miejsce gdzie się on ułoży,
I tam legnąwszy, podnieś kraj opończy,
Kędy się ona u nóg jego kończy,
I trwaj, aż on ci powie w tej godzinie,
Co więc masz zdziałać. — Rzekła Ruth: — Uczynię
Jako mi każesz. — A tak z jej namowy,
Przybrawszy postać swoją w strój godowy,
Poszła gdzie jęczmień wiano o tej dobie,
A gdy już Booz podweseli sobie,
Szedł spać u sterty zdala od wiejadła,
A tu się chyłkiem Ruth ku niemu skradła,
I uchyliwszy płaszcz z nad nóg człowieka,
Legła tam cicho i cierpliwie czeka.
Wtem on z północka budzi się, i nieco
Trwożny, osobę widząc tam kobiecą,
Pyta jej: — Ktoś jest? — Więc na to pytanie
Rzekła: Jam Ruth jest — sługa twoja panie!
Przyjmij mię, proszę, pod płaszcz twojej szaty —
Boś męża mego ty powinowaty! —
A on: — O córko! Jakżeś jest od Pana
Błogosławieństwy Jego ukochana!
Bowiem, twej nowej ofiarności siła,
Twe miłosierdzia dawne przewyższyła —
Gdy nie młodzieńcza ciągnie ciebie mrzonka,
Lecz snadź chcesz męża pojąć za małżonka!
A też się nie bój, bo ja twe żądanie
Koniecznie spełnię! Przecięż tu sielanie
Wiedzą, i wszystka ludność tego miasta,
Żeś ty jest zacnych pełna cnót niewiasta.
Więc nie odmawiam, czego chcecie obie —
Lecz jest tu krewny wiele bliższy tobie.
Śpij tedy, proszę- A gdy będzie rano,
Jeśli się jemu staniesz pożądaną,
Dobrze. Lecz jeśli nie chce lub nie może,
Ja ciebie przyjmę, tak mi pomóż Boże!
A teraz uśnij. — Więc, za temi słowy,
Spała u jego nóg po brzask wschodowy.
A potem wstała, zanim drugich ludzi
Z nocnego spania, dzienny blask pobudzi.
Bo jej rzekł Booz: — Strzeż się, by cię rano,