Suada mnie opuściła. Związek z nią zerwany.
Zatrzymała się w Szira w dolinie Idany —
Jedyna z rodu Jali. — Jeśli serce moje
Dotychczas po jej czarach dręczą niepokoje,
Jest-że to niedorzeczność czy marzenie senne —
Czyli obłęd? — Wspomnienie pieści mię niezmienne!
Gdy odwróci się, pięty ma inne niż pięty
Murzynek lub przekupek, które różne sprzęty
Trzcinowe czy gliniane w Nachlu przedawają.
Najlepsza z wszystkich, które na ziemi mieszkają —
Rozmowę tak czarownie jak nikt ze mną wiodła.
— Ach, ty stałeś się bratem wielbłądziego siodła.
Niebezpieczeństwo czyha na cię i zatrata —
Starości nie dożyjesz — krótkie twoje lata.
— Niechaj ci Bóg poszczęści! Nie zawszeć przystoi
Rycerzowi spoczywać przy kobiecie swojej.
Toć obowiązek twardej od nas służby żąda.
Więc w imię Boże szybko skaczem na wielbłąda —
Wykonywamy czyny, które myśl pobożna
Prowadzi — i do życia gromadzim co można.
W plemieniu Beni Dhobjan pytaj o me imię —
O mą cześć — kiedy cały pogrążony w dymie
Kuchni mej[1] tłumem gości jestem otoczony,
Gdy pędząc bure pyły od Zj-urulskiej strony
Hen aż pod Tin — wiatr szumi — a w powietrzu susza
Straszna, że kropli deszczu nie wymodli dusza.
Każdy tu kto rozumny i rzeczy znajomy
(A nigdy się nie zrówna z takim nieświadomy)
Powie ci, że najlepszym jestem graczem w kości —
- ↑ tj. przygotowuję bardzo obfitą ucztę.