Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/198

Ta strona została skorygowana.

Dopókiż owa blizkość będzie tak daleka?
Ona serce zmieniła, a jam zawsze wierny:
W niej lodem zieje wszystko, we mnie żar niezmierny.
Żądzą ślepy, swe serce dałem jej w ofierze.
Słuchała obojętnie, choć łzy lałem szczerze.
Więc ja: serce mi oddaj! wołam nieprzytomnie.
Ona zaś na to: serce twe należy do mnie.
I gdybyś mi nie oddał serca z dobrej woli,
Wbrew tobie bym je wzięła, chociaż to cię boli.
I spojrzy tak, żem upadł przed nią od ślepoty —
Rzekłbyś — jadowitemi przebiła mię groty.
Krew moja kipi warem ognistego płynu:
Umieram dla czarownej dziewicy z Teminu.
Jam z tych, których Los skazał na miłość okrutną,
Jam we łzach, a łzy mnożą dolę moja smutną.
Posyłam ci dwóch gońców: tęskne me marzenie
I Zefira co niesie ci moje westchnienie.
III.  Widzisz teraz mych gońców. Wietrzyk ci odemnie
Pocałunki przynosi i szepcze tajemnie
Słowa, które w mem sercu dawno się paliły:
Znasz je, bom nieraz mówił ci je, kwiecie miły.
On cię zamiast kochanka zatęskniony wita:
Bo ten sobą nie włada już i wciąż się pyta —
Jakim był nierozumu opętany grzechem,
Żem tę, do której niegdyś z najwyższym pośpiechem
Leciałem na rumaku przez stepu orkany —
Opuścił, choć kochałem i byłem kochany.
Dziw, że dłoń, którąm żegnał cię w dzień rozłączenia,
Nie uschła, nie odpadła od mego ramienia.
Rzekła mi: Bądź cierpliwy — za moją przyczyną
Nie płacz! — Rzekłem: Wbrew woli łzy mi z oczu płyną.
To potoki, któremi żądza moja pała.
Teminka mnie porwała i oczarowała,
Na ustach moich kładąc pocałunki drwiące.