Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/211

Ta strona została skorygowana.

A nie wątpi, że mu pomoc i opiekę dzielną dasz.
Orkanami wciąż miotany pośród groźnych raf i skał
Na bezbrzeżnym oceanie już kres nędzy znaleźć miał.
Jako rumak, gdy spieniony sił ostatek w pomoc zwie
I aby dosięgnąć celu — miota się... wyciąga... rwie:
Tak rozbity — biegł kotwicę o Zekkerji oprzeć tron,
Wiedząc, że u stopni jego albo tryumf nasz lub zgon.
Tobie, królu, najpokorniej liczne państwa niosą cześć,
Bo pod łaski twojej płaszczem już ich wróg nie może zgnieść!
Tobie każdy z podróżników z czcią całować spieszy dłoń
I odwiecznych trosk się zbywa, gdy przemówić raczysz doń.
Firmamentu wnet dosięgnie każda z twoich celnych strzał,
Gdybyś łuk swój napinając, aż ku gwiazdom sięgnąć chciał!...
Każdy opór wnet zdruzgocze jeden twej potęgi cios.
Bo chorągiew twego państwa dzierży w rękach swoich los.
Twoja gwiazda, gdy chcesz błysnąć daje dniowi jasność — blask.
Od policzków twych rumieńce i jutrzenka ma swój brzask.
Jako księżyc błyszczysz świetny pośród ciemnych walki chmur,
A gdzie rządzisz, tam jaśnieje wiekopomny sławy wzór.
Góry korzą się przed tobą, boś jest całej ziemi pan,
Z wyniosłością twoją można tylko plejad zrównać stan!...
Jako gwiazda nad Hiszpanią w majestacie błyśnij nam
I piorunem swej potęgi nieprzyjaciół wiary złam.
Do Hiszpanii śpiesz, o królu, i pociechę biednym nieś,
Niechaj krwią nam kraj użyźni chrześcijańskich królów rzeź.
A za hańbę naszą, panie, tłumy franków szarp i rwij.
Zmyjesz plamę i wygodzisz ziemi, dawno żądnej krwi.