Dawne powieści śpiewały rapsody:
Żadnej nie minął wieszcz sprawy dostojnej.
Ja ci nanowo witeziów przygody
Powiem — i niegdyś opiewane wojny.
Wszystko już inni powiedzieli wprzódy,
Zrywając z drzewa wiedzy owoc hojny:
Lichej zaś mocy duch mój czy się wedrze,
By zerwać owoc na tym bujnym cedrze?
Lecz i ten, co się zatrzyma w cigęzi,
Próżny jest klęski pod Wysokiem drzewem.
Może zasiędę na niższej gałęzi
Cyprysu, wiatrów muskanej powiewem,
Tak iż z tej księgi królów i witęzi
Pamięć o sobie zostawię swym śpiewem?
Słów moich kłamstwo ani fałsz nie mroczy,
Chociaż nie każdy taką drogą kroczy.
A jeśli słuchacz znajdzie się i taki,
Co będzie słowa me brał jako baśni,
Niechaj rozsądnie baczy lotne ptaki
Mych słów, co płyną nie dla wszystkich w jaśni —
Że jeśli tutaj widzi jakie braki,
To mu się obraz wykładem rozjaśni.
Bierz, jak ci dają. Lub, jeśli kto woli,
Niech tu w legendach poszuka symboli.