Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

syna? Zali czyniłem jakowe zamiary, nie pamiętając o tobie? Zali zawsze nie kroczyłem — jako były twoje słowa? Nie naruszyłem poczynań, jakie mi nakazałeś. Nie przestąpiłem twoich rad i postanowień.
Wielki bardzo, pan wielki Egiptu — który rozproszył ludy na swej drodze.
Czemże więc są wobec ciebie te ludy Aamu?[1] Amon osłabia moc tych, którzy zaprzeczają Boga. Zali na twych ołtarzach nie składałem licznych ofiar? Napełniłem twój święty dom gromadami mych jeńców. Zbudowałem ci świątynie na miliony lat. Dałem ci wszystkie swoje dobra na skład (?) w twoich świątyniach. Cały świat ci składam w ofierze, aby twoje panowanie umocnić. Zabiłem dla ciebie 30.000 wołów — (i spaliłem je) na drzewie, pięknie pachnącem. Nie ukryłem żadnej doskonałości poza swoją ręką: wszystko było dla twojej chwały. Zbudowałem ci pylony aż do końca ich kamieni: sam postawiłem ich słupy. Sprowadziłem ci obeliski z Elefantyny. Sprowadziłem ci kamień wiekuisty. Dla ciebie na morze posyłam okręty, aby ci przynosiły haracz z różnych dzielnic.
Ach, więc nadchodzi los nieszczęśliwy na tego, co odpycha twe zamiary; dobry na tego, co ci ufa, wielki Amonie?
Podług tego, co zrobiono dla ciebie w sercu tych, co cię kochają — wzywam cię, ojcze mój Amonie, oto jestem w pośrodku, licznych plemion: nie znam ich, a oto one wszystkie razem są przeciw mnie. Jestem tu sam w mojej osobie, a nikt nie jest zemną. Opuścili mnie moi liczni żołnierze, nie widzi mnie ani jeden z mych rycerzy konnych; nie usłyszy mnie żaden, gdybym ich wzywał na pomoc.

Przecie wiarę mam, że Amon ma dla mnie większą siłę, niżeli te setki tysięcy wozów, niżeli 10,000 młodszych braci, coby tu ze mną stali razem.

  1. Aamu — ludy żółte, tak nazywali Egipcyanie sąsiednich Azyatów.