Więc na rozkaz Judhisztiry szedł Ardżuna w nieba strefy,
Ujrzeć Indrę, pana surów oraz Siwę-Mahadewę.
Wziął swój boski łuk Gandiwę, miecz ognisty — topór silny
I na górę Himawata szedł, zagłębion w myślach czystych.
Przebył ciemny las ciernisty — pełny kwiatów i owoców
Ptasich krzyków, zwierza ryków, złych rakszasów, czarowników.
Gdy syn Prity znamienity w bór szedł ciemny i ponury —
Zahuczały niebios chwały gromkie konchy i tambury,
I deszcz kwiatów aromatów oto nagle spadł na ziemię —
A dokoła cienie szerzą niezmierzone szare chmury.
Więc przybywszy w te gęstwiny, niedostępnej czarnej puszczy,
Tu na zboczu Himawatu zatrzymuje się Ardżuna.
Drzewa zgięte pod kwiatami, w srebrne patrzą się jeziora,
Czaple, pawie i łabędzie, krążą stadem niezliczonem.
Uradował się Ardżuna na te fale przezroczyste,
I zagłębi się w askezę, w umartwienia uroczyste.
Oto patrzcie pustelnika, przystrojony szatą z łyka,
Suchym liściem spadłym z drzewa, karmi jeno swoje trzewa.
Więc co trzy dni a trzy noce naprzód jadał on owoce,
W drugi miesiąc co tygodnia, w trzeci zaś co dwa tygodnie.
Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/311
Ta strona została skorygowana.
MAHĀ-BHĀRATA.
KAIRATA
(POWIEŚĆ O GÓRALU).