Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/319

Ta strona została skorygowana.

I przywiązuje statek ów błogosławiony.
Ona zaś go na odmęt pociągnęła słony. —
I szybko płynął Manu na swoim okręcie,
Statek tańczył, kołysał się, bujał w odmęcie.
Drżał od wielkiego wichru pośród morza piany,
Zataczał się, gibotał, jak sudra pijany.
A z żadnej ci tam strony nie widziałeś ziemi:
Eter jeno i woda falami wielkiemi
Toczyły się po całym owoczesnym kresie.
Tyle też widział Manu, gdy go wicher niesie.
Ryba zaś bierze statek od ulewy bity
I niezmęczona ciągnie go przez fal błękity —
Wiodąc tam gdzie najwyższy lśni szczyt Himawata.
Tak niosła ryba nawę syna Wiwaswata.
Tedy rzecze risziemu ryba uśmiechnięta:
— Niech Manu na tej góry szczycie nawę spęta.
Ów przy pomocy riszich statek liną splata,
Podług jej słów — u szczytu góry Himawata.
I odtąd Himalaju szczyt najwyższy — znany
Pod nazwą Przywiązania nawy — Naubandany.
Tedy ryba do riszich i do Manu rzecze:
— Jam Pradżapati Brahma. Tobie zdawam pieczę
Nad bytem. W kształcie ryby pełny byłem trwogi.
Manu niech tworzy ludzi, jak tworzyły bogi.
Cały świat nieruchomy, cały świat ruchomy
Niech tworzy. Z twej ascezy stanie się widomy
Ten cud. Twórcza potęga w duszy Twej zawisła.
Rzekła ryba — i oto jako widmo prysła.
Manu, twórczości żądny — słów tych słuchał w sobie;
Dla wyłonienia zjawisk — w umartwień żałobie —
Długo stał — i rozmyślał. W końcu tworzyć pocznie —
I w szczęściu tworzył jawnie — jak głoszą wyrocznie.
Taka rzecz się w tej starej powiada legendzie,
A kto ją śpiewa — z grzechu wyzwolony będzie.


(A. Lange).