Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/342

Ta strona została przepisana.

Siedmiokrokową przyjaźń zwą
mędrcy, znający prawdy drogę:
Przyjaźni mocą wzywam cię,
chcę rzec coś! Słuchaj mię, niebogę.
Zmysłów swych władcy, uprawiacze cnoty,
W pomrokach lasów — w ciszy pustelniczej
Poznali Dharmę w głębi jej istoty
I za najwyższą rzecz ją mędrzec liczy.
Z Dharmy jednego ta dążność się nieci:
Wszyscy na drogę weszli dusz wzniesienia.
Nie szukaj ścieżki drugiej ani trzeciej —
Dharma najwyższą jest rzeczą istnienia.

Jama.

Wracaj! Radość mi sprawia twoja mowa śpiewna,
Z samogłosek-spółgłosek dźwięcznie w treść związana
Łaskę wybieraj sobie: wszelki ma królewna
Uzyska dar, prócz jeno życia Satyawana.

Sawitri.

Królestwa pozbawiony śród lasów pomroczy
Żyje mój teść, co wzrok ma zamknięty na blaski
Niechaj ów król potężny — znów odzyska oczy
Promienistemu słońcu podobne — z twej łaski!

Jama.

Daną ci jest ta łaska, o przeczysta pani!
Jakoś rzekła, tak będzie! Jama ci to ręczy.
Omdlałaś na tej drodze, co ci nogi rani,
Wracaj więc, zanim ciało twoje się wycieńczy!

Sawitri.

Nie wycieńczy się, póki męża widzą oczy:
Toż gdzie on, tam ci pewno jest moje bezdroże.
Dokąd ciągniesz małżonka, tam i żona kroczy —
Słuchaj mię jeszcze, wielki ty, umarłych boże!
Raz się z cnotliwym schodzim: czyli to kochanie,
Czyli przyjaźń się zowie, Dharmo sprawiedliwy.
Nie bezowocnem bywa z cnotliwym spotkanie!
Przeto zostanę. Pójdę, gdzie dąży cnotliwy,