Bądź i w radości i w smutku niezmienny
Tak, jako ten jest wielogram promienny.
Bądź sobą w pochwał kadzidelnym dymie,
Bądź sobą, jeśli wróg lży twoje imię.
Ból cię udręczać niech nie umie zadość,
Am radować jakakolwiek radość.
Niech będzie dusza twoja w klęsk powodzi
Jedna — i jedna, gdy się jej powodzi.
Nie gnuśniej w szczęciu, gdy jest, ociężale,
A gdy minęło, nie popadaj w żale.
Po kim bez skargi lata się przesuną,
Ten mi jest drogi mój syn, o Ardżuno,
Kto jest jednaki w bólu i w uciesze,
Już go na wtórnej śmierci zło nie wskrzerze.
Spokój bez troski, cisza i milczenie —
To niech u ciebie zasłuży na czczenie.
Wszystko coś kochał, gdy ci śmierć pozgładza —
Jęk zgnieść najdroższą niech ci będzie władza.
O! które krzyk swój usta przytłumiły,
Tych mi, Ardżuno, ust iest układ miły.
Ta mi się zdaje najwdzięczniejsza warga,
Której nie krzywi rozkosz — ni mąk skarga.
O! Spokój, spokój! I na to bądź pomny,
Ażebyś żywot przeżył ten — bezdomny.
Swój własny, innym wejść broniący kątek,
Dla nieudolnych potrzebny żyjątek.
Żółw w swym pancerzu, pająk w swym oprzędzie:
Ty, wolny, ufny, bezpiecznyś jest wszędzie.
Żadna otwartość bram cię nie wyziębi,
Bo twój żar idzie z twego ducha głębi.
Którzy w domostwie rygle wrót zasuną,
Najbezpieczniejsi czyż są ci, Ardżuno?
Bądź jak powietrzny prąd, którego mknięcie,
Nie da się więzić pod żadne zamknięcie.
Wrogowie czy przyjaciele najszczersi —
Jednako tobą niech ich dyszą piersi.
Niech się tak, jakom rzekł, twe dni przesuną —
Om! Spokój! Spokój! Spokój! o Ardżuno.