Jeden dzień, drugi dzień góra Nisir i t. d.
Trzeci dzień, czwarty dzień góra Nisir i t. d.
Piąty dzień, szósty dzień góra Nisir i t. d.[1]
A gdy nadszedł siódmy dzień,
Wypuściłem gołębia, dałem mu polecieć —
Poleciał gołąb — i powrócił,
Że nie znalazł miejsca — powrócił.
Wypuściłem jaskółkę, dałem jej polecieć.
Poleciała jaskółka, powróciła,
Że nie znalazła miejsca — powróciła —
Wypuściłem kruka, dałem mu polecieć.
Poleciał kruk — i widział opadanie wód —
Kruk je, brodzi, kracze, nie powraca,
Wypuściłem z arki wszystko — odprawiłem ofiarę,
≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈
Umieściłem obiatę na szczycie góry —
Wziąłem 14 garków adaguru,[2]
Pod niemi rozsypałem trzcinę, cedr i mirt.
Bogowie poczuli zapach,
Bogowie poczuli dobry zapach,
Bogowie — jako muchy — zgromadzili się dokoła ofiarnika.
Skoro tylko przybyła królowa bogów,
Podniosła do góry wielkie drogie kamienie, które podług woli swej uczynił był Anu.
— O bogowie tu obecni, jako prawdą jest, że nie zapomnę nigdy mego naszyjnika z lapis-lazuli,
Tak prawdą jest, że pamiętać będę te dni i nigdy ich nie zapomnę!
Niechaj bogowie przyjdą ku ofierze!
Albowiem on nie rozważył i uczynił potop!
A ludzi moich wygubił!
Gdy przybył bóg ów Bel,
Ujrzał statek i gniewał się władca Bel,
Gniewem przepełniony wołał na Igigi:
Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.