źniał. Tymczasem Ludwik Swięty, czekał na niego, a wojsko francuskie walczyło mężnie, lecz z pewną trwogą widziało, jak siły Maurów czyli Arabów rosną z dnia na dzień, gdyż z różnych krańców świata muzułmańskiego książęta szli mu na pomoc.
Nie był to jednak główny wróg nieustraszonych wojowników chrześcijańskich: u brzegów morza czyhał na nich gorszy nieprzyjaciel. Z żywności mieli tylko solone mięso, ale brakło chleba i wody; miejscowość sama była wilgotna i niezdrowa. Głód więc i pragnienie, dysenterya, gorączki i zimnice zapanowały w wojsku francuskiem, i rycerze ginęli setkami. Cmentarzem stała się Marsa dla Francuzów. Sam król Ludwik IX nie uniknął choroby i leżał w swoim namiocie, oczekując bożego wyroku. Z Bogiem już tylko rozmawiał teraz, a nadto wydawał ostatnie rozporządzenia w sprawach swojego królestwa. Syna starszego Filipa, który był z nim razem, naznaczył swoim następcą i nauczał go, jak ma być władcą sprawiedliwym a czujnym.
Strona:Antoni Lange - Dzieje wypraw krzyżowych.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.