Ta strona została uwierzytelniona.
powiedział: — Bon jour! — i inni powtórzyli za nim to samo.
„Murzyn“ zaś rzekł do Leośki[1]:
— Epu seks! Co za biedroń? Jak kumasz?
— Co tu ziwrać — odparł cyklista. — Odrazu kapuj: czterdziestak — szczur i tyle!
— Pewnie wilk? — zwrócił się Czerwoniec wprost do Karola — co, brachu?
- ↑ Rozmowa tu prowadzoną jest w argocie złodziejskim, czyli t. zw. „blatnej muzyce“. — Podajemy niżej przekład w języku pospolitym.
— Uwaga! Co za chłop? Jak myślisz?
— Co tu gadać? — odparł cyklista. — Odrazu zrozumiesz; złodziej nieumiejętny — mały chłopiec (złodziejaszek) — i tyle.
— Pewnie pierwszy raz aresztowany — zwrócił się Czerwoniec wprost do Karola — co, przyjacielu?
— Przepraszam panów, ale nie rozumiem, co mówicie.
— Ha, ha, ha! On nie rozumie naszej mowy. To-ci złodziej. Niewyrobiony — widać. A na długo? Na pół roku? Na dwa lata?
— Przeszkoda była przy robocie? Nieudana (kradzież?) Jakież to kradłeś towary? — pytał Leośka.
— Nie wiem, co na to powiedzieć — —
— No, no, poznasz naszą ciężką pracę. Każdemu zdarzy się wypadek. Jesteś nowy.
— A jaki ty jesteś? Taki co robi podkopy, zł. bielizny, zł. wdzierający się oknem, gościńcowy, kasiarz, kieszonkowy, usypiacz pasażerów, koniarz, okradający sklepy wobec personelu?
— A może okradający przedpokoje, okradający wozy i platformy, podający się za frotera, technika i t. p. Może okradający dziewczyny, jako ich narzeczony, woreczkarz?
— Et, co wy tam gadacie! on i na takiego co stoi na straży i na pomocnika niezdatny. To może poczciwiec, nie mający nic wspólnego ze złodziejstwem — i nic więcej.
— No — to nic. Jak będzie starszy — to się nauczy.
— Rychtyk! Naprzód człowiek bywa szczeniak i malec, a potem z niego będzie złodziej doświadczony, jak się patrzy.
— Wyborne jest nasze życie! Tylko niczego się nie bać: ani głodu, ani nocy, ani księżyca, ani policjanta, ani szpitala. Nam to wszystko wiadome. Na głód czasem dość kawała chleba