Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

uśmieszków, półsłówek, lekceważących ukłonów, że go mają za złodzieja.
I tak powstała o nim dwuznaczna opinja. Zauważył dokoła siebie pustkę. Ile razy była jakaś kwestja pieniężna, szeptano: Karola trzymać zdaleka.
Tymczasem Karol sześć miesięcy pracował, aby zebrać 10 rubli i zwrócić je komitetowi. Nic to jednak nie pomogło — opinja pozostała nieubłaganą, jak była. Owszem suma kradzieży rosła co parę tygodni: okazało się wkońcu, że Karol na prawo i na lewo setki rubli sprzeniewierzył. Byli tacy, którzy mu to wręcz powiedzieli. Najostrzej o tem wyraziła się panna Zofja, osoba, której oddał swe serce i która mu bardzo sprzyjała. Oświadczyła mu pewnego dnia, że wieści chodzą o nim tak nieprzyjemne, że się za niego rumienić musi. I wkońcu go poprosiła, aby przestał u niej bywać. Życie stało mu się gorzkie i niemiłe. Postanowił szkołę opuścić i bez paszportu uciekł zagranicę.
Znając trochę ogrodnictwo, pieszo przewędrował prawie całą Europę — Niemcy, Austrję, Włochy, Francję, zatrzymując się tu i owdzie i zarabiając na życie i dalszą podróż pracą ogrodniczą.
Jaki był cel tej podróży? Karol sam nie wiedział. Był łazikiem, któremu zawsze się wydawało, że kiedy opuści jedno miejsce i znajdzie się w drugiem, to mu los się uśmiechnie i Fatum będzie przeważone. Sześć lat wałęsał się tak po różnych końcach świata, ale nigdzie mu los się nie uśmiechnął i wszędzie go ścigało to samo przeznaczenie.