czystą drogą doszli w prędkim czasie do majątku i stanowiska, ale szanowano ich bardzo, bo mieli pieniądze.
Panna Zofja wyszła za mąż za młodego prawnika, który najwięcej się przyczynił do zniesławienia Karola, a który znany był ze spraw „ryzykownych“.
To go zabolało najwięcej — i już rozmyślał, czyby zpowrotem nie wyjechać zagranicę.
Jednakże nie miał środków, a nie chciał wędrować w takich samych warunkach, jak poprzednio.
Więc studjował ogłoszenia w „Kurjerach“ i gdziekolwiek znalazł coś odpowiedniego dla siebie, szedł natychmiast, i zwykle mu odmawiano. Nastrój pesymistyczny rozwijał się w nim coraz bardziej. Znalazł się na jakiejś drodze beznadziejnej, niewiadomo dokąd i do czego prowadzącej.
Zaczął wierzyć, że się urodził pod złą gwiazdą. Oczekiwał jakichś rzeczy groźnych: owszem pragnąłby piorunów, burzy, które druzgoczą, ale których wielkość uszlachetnia duszę. Nie przyszły jednak pioruny; przyszła raz jeszcze sprawa niedorzeczna i nad wyraz bolesna, która już miała w Karolu wywołać wstręt do życia ostateczny.
Pewnego razu Karol po południu wrócił do domu ze swojej wyprawy.
W bramie stali dwaj chłopcy po lat 10 — 11, którzy mu się bardzo szyderczo przypatrywali, gdy