Jakiemiś drogami w r. 1917 trafił do Moskwy — i odrazu pozyskał wysokie i wpływowe stanowisko.
Przyjął je — jak mi to w szczerem wyznaniu na osobności oświadczył — ze strachu. Przyszli raz do niego: kazali mu coś głosować, coś podpisać, i grozili, że jeżeli nie — to zrobią ze mną straszny gwałt! Co miałem robić? Głosowałem, krzyczałem, podpisałem — i tak zostałem komunistą pierwszej klasy. Pan teraz jedzie do Warszawy! Oj, żebym ja mógł się tam dostać! Ale czy to ja mogę? Ja panu co powiem: ja jeszcze komisarzem zostanę — od wojennych dzieł, albo targowych dzieł. Teraz wszystko jest możliwe. I co ja na to poradzę? Tutaj są takie porządki.
Ostatecznie dał mi różne poświadczenia, które później zatwierdził polski urząd reemigracyjny. Zbieraliśmy się powoli, by wyjechać z Moskwy. Odwiedzałem jeszcze niektórych znajomych — Polaków i Rosjan, aby się z nimi pożegnać.
Chodzenie po ulicach nie było rzeczą łatwą, gdyż tu i owdzie włóczyły się zbrojne bandy chłopców do lat dwudziestu najwyżej, krasnoarmiejców, którzy strzelali jużto na wiwat, jużto węsząc kontrrewolucjonistów.
Pewnego razu wracałem około godziny ósmej wieczorem od jakichś znajomych — szedłem Twerskim bulwarem. Był początek września, i wieczór już zapadał. Ubrany byłem możliwie nędznie, aby wyglądać na „towarzysza“. Nie chcąc na wszelki wypadek być bez pieniędzy, wziąłem z sobą 1.000 rubli i dwa złote imperjały.
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.