księżna, generałówna, szlachcianka; osoba, która musiała przedtem zajmować wyższe stanowisko społeczne.
Było to dla mnie zjawienie tak dziwne, że nie zawahałem się spojrzeć jej w oczy. Była bardzo przystojna, miała w twarzy dużo słodyczy i nader serdeczne spojrzenie.
Robiła wrażenie istoty ponętnej i tkliwej: zdawała się jak dziecko zabłąkane. Chociaż w nędznej sukni wyglądała staro, nie zdawała się mieć więcej nad 27 — 28 lat.
Zacząłem się zastanawiać nad jej losem: zapewne głodem zmuszona, ta kobieta spadła na samo dno zepsucia. Ale kiedym się do niej zbliżył, przyśpieszyła kroku.
— Dlaczego pani ucieka? — zapytałem.
— Ach, tak się boję! tak się boję! — powiedziała miękkim, przenikającym głosem, jaki miewają Rosjanki z dobrego towarzystwa. — Teraz tak strasznie u nas! Czy pan mnie zabije?
Ażem się roześmiał prawie na cały głos, gdy usłyszałem te słowa.
— Skąd pani to do głowy przyszło? Czy ja wyglądam na zabójcę kobiet?
Teraz dopiero zaczęła mi się przyglądać.
— Ach, naprawdę, nie! Pan jest ubrany „hadko“, ale teraz wszyscy się tak noszą. I widzę, że pan jest inteligentny. Może pan był jaki wysoki czynownik?
— Nie, proszę pani. Byłem przemysłowcem, ale teraz zlikwidowałem interesa — i wyjeżdżam z Rosji.
— Dokąd?
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.