W tej chwili przyszło mi do głowy, żeby ją raczej zaprosić do siebie; ale się powstrzymałem. Co zaś do rozprawy politycznej, to tyle było w Moskwie prowokatorów, że własnemu cieniowi nikt nie wierzył.
— Jestem cudzoziemiec — powiedziałem jej — i nie wydaje mi się właściwem sądzić taki przewrót w obcym kraju.
— Może pan ma rację.
Zaczęła teraz mówić po francusku. Opisywała mi przeżycia ostatnich paru lat, od chwili abdykacji cesarza. Mąż jej miał dobre stanowisko w zarządzie stadnin cesarskich, a jej ojciec prawie całe życie był gubernatorem to w tym, to w innym obwodzie. Wychowywała się w zbytkach i nadmiernych bogactwach. Jeździła zagranicę. Znała Szwajcarję, Włochy, Francję. „Ach! Biarritz, Arcachon, Ostenda, Trouville! Ach, Riviera, Nicea, Monte Carlo! Już to na zawsze stracone!“ — Tak szczebiotała czarownie — i robiła na mnie wrażenie dziecka, któremu lalka się potłukła.
Szczerze wyznam, że mało która kobieta podobała mi się tak, jak ta nieznajoma. Tyle miała wdzięku niemal dziewczęcego, tyle naturalności, takie słodkie uśmiechy, tak wyrobioną dialektykę — i tak upajająco lękała się tego, co się stać może przy tym okropnym reżymie!
Nie chcę powiedzieć, że się zakochałem z miejsca; bynajmniej, ale bardzo mię interesowała, i towarzystwo jej było mi niezmiernie miłe: jakby jakaś oaza na tle tej straszliwej pustyni, co naraz zapanowała tu wkoło.
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.