jemnicę bytu, albo wykonać dzieło sztuki, nad którem w głębi duszy pracuje od wielu, wielu lat.
Bądź jak bądź, szympans za szympansem dostawał się do laboratorjum i ulegał ludzkiej przemocy. Człowiek odzyskiwał młodość, ale szympans ją tracił.
Odmłodzeni ludzie korzystali z drugiej młodości równie bezecnie, jak z pierwszej.
Kiedy zaś szympans wracał do swojej chaty, ten niedawno rześki i pełen ognia twór okazywał się starcem, zniedołężniałym i apatycznym. Małpy z podziwem mu się przyglądały, obchodziły go dokoła, obwąchiwały — i wkońcu przestawały nim się interesować. Gdyż małpy są bardzo lekkomyślne i łatwo o wszystkiem zapominają.
Ale i wśród małp trafiają się osobniki poważniejsze.
Takim był właśnie pewien szympans, którego później nazwano Tarzanem. Od chwili urodzenia wyróżniał się od innych małp pewną szczególną budową głowy: była ona mniej naprzód podana, czoło miała szersze i nos bardziej wyodrębniony z twarzy, niż to zwykle bywa u małp; broda wdół idąca. Oczy miał niezwykle bystre i spostrzegawcze.
Naogół czworonożni mieszkańcy osady chętnie naśladowali ludzkie gesty, ale Tarzan wykonywał je tak, jakby to czynił sam z siebie, poprostu, naturalnie. Łóżko zaściełał sobie jak ludzie, ubierał się jak ludzie, jadał jak ludzie, fajkę palił jak ludzie, i wogóle różnica między nim a człowiekiem była minimalna.
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.