Słuchacze, a zwłaszcza płeć piękna, śmiać się zaczęli.
— Mówię zupełnie serjo. Przyczyną śmierci Czuwaja było okrucieństwo pewnej suki, którą mój przyjaciel kochał bez pamięci!
— Co za dziwadła!
— Żałuję prawdziwie, że nie umiem zwierząt opisywać tak, jak Dygasiński, bo mógłbym na tem tle wspaniałą powieść ułożyć. Powiem wam prawdę, że zacząłem tę historję układać wierszem, ale przerwało mi się na drugiej strofie.
— Jakie to brzmiało? — pytał ten i ów. — Niech nam pan powie.
— Z przyjemnością. Oto ów „niedokończony poemat“:
Psią miłość śpiewam i tragiczny lament,
A tragizm będzie taki sukisyński,
Że, choć to własny pisze mój atrament:
Powieść tę mógłby stworzyć Dygasiński,
Który, zmierziwszy sobie ludzki nierząd,
Ukochał troski i radości zwierząt.
Choć, im się więcej poznaje człowieka,
Tem psa się więcej szanować zaczyna:
Jednak — i w owem stworzeniu, co szczeka,
Dziś obyczajów jest wielka ruina.
A zwłaszcza suki... Dla waszej nauki
Piszę tę powieść, o potomne suki!
— Brawo, brawo! — wołali słuchacze. — Cóż dalej?
— Tu rękopis się urywa. Ale ponieważ wobec dzisiejszych okoliczności byłoby rzeczą właściwą przy-