Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

torturować, póki nie legł ostatecznie trupem. Wtedy wrony i kawki zaczęły się jego ciałem pożywiać.
Czuwaj ze wstrętem przyglądał się tej scenie i warczał złowrogo; ja zaś — powróciłem z nim razem do domu.
I znów się zaczęły nocne ujadania psów — i straszliwa walka z Czuwajem. Zęby i pazury Mai szarpały nieszczęsnego kochanka, który codziennie się zjawiał i mówił:
— Kocham cię! Bądź moją!
Ona zaś mu odpowiadała:
— Nie!
Czasami niefortunny Czuwaj nie mógł wytrzymać nacisku trojga nieprzyjaciół; ból fizyczny i moralny dręczył go bez miary.
Chciał uciekać i uciekał, sam nie wiedząc dokąd. Boks i suki pędziły za nim.
W początkach lipca, w upalną noc bezksiężycową, zdarzyła się taka zajadła gonitwa. Czuwaj przez łąki i pola biegł jedną wiorstę — drugą — trzecią.
Naraz ujrzał linję bez drzew i bez pól, bardzo dogodną do ucieczki. Boks i suki chwilowo się zatrzymały. Czuwaj zaś pędził dalej, aż wkońcu sam się też zatrzymał.
Z prawej i lewej strony drogi, która nieco się wznosiło nad polami, widział dwie błyszczące, żelazne sztaby, idące jakby na koniec świata. Czuwaj usłyszał poza sobą ryk, mocniejszy niż wycie brytana. I ujrzał wielkie, ogniste oko: zapewne to Boks zamienił się w taką bestję.