Ponieważ bardzo głośno i nieumiarkowanie wyrażał swój zachwyt, chłopcy nazwali go Tarzanem.
I dozorcy również go lubili: bo nieraz, kiedy która małpa ukryła się bardzo tajemnie, on umiał wynaleźć jej legowisko. Coś po swojemu zaczął gadać — już to łagodnie, już oburkliwie — i małpa wychodziła. Widać, że miał śród nich powagę i że go słuchały, jakby przywódcy.
Chłopców wysłano do szkół średnich do Paryża — i Tarzan został sam. Miał lat siedem, a zasób jego spostrzeżeń rósł nieustannie. Pewnego razu, ukryty na drzewie, zauważył, jak automobil wyjeżdża z garażu i dociera do sztachet. Jeden z dozorców zbliżył się do pewnego miejsca sztachety, gdzie tkwił jakiś sztyft żelazny; pokręcił sztyftem i nagle część sztachety rozwarła się w prawo i w lewo; automobil wyjechał, a dozorca na nowo ściągnął podwoje i sztyftem je umocował — tak, że znów poza klatkę wyjść nie było można.
Po ukończeniu tej sceny Tarzan spłynął z drzewa nadół i pobiegł do bramy, uważnie przyglądając się kluczowi, którym próbował manewrować jak dozorca. Po kilku dniach takich ćwiczeń doszedł do niemałej wprawy.
Zaprzyjaźnił się też z szoferem i próbował podług jego wskazówek kierować samochodem. Woźnica śmiał się z całego serca:
— Wyborny byłby z ciebie szofer.
Zwolna Tarzan się rozzuchwalił. Najbezczelniej wszedł do sali operacyjnej i przyglądał się, jak dr.
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.