Były to widocznie osoby z kolonij — rozmaitych ras i kolorów skóry. Jedna ze starszych była czarna jak węgiel; nie była to jednak murzynka, ale raczej Berberyjka z Afryki północnej; Berberowie mają skórę czarną, lecz rysy ich nie różnią się niczem od europejskich; gdyby zrobić posąg którego z nich w białym marmurze, to mógłbyś go wziąć za Apollona lub Antinousa.
I nasza Berberyjka, kobieta lat trzydziestu kilku, była w całem tego słowa znaczeniu piękna; była to prawdziwa czarna Wenus, zbudowana jak posąg z czarnego marmuru.
Druga z tych pań miała barwę czekolady; pochodziła z Indostanu, była szlachetnego rodu, z wyższej kasty i miała w swej postaci dumę wielkopańską.
Z trzech panien — pierwsza odznaczała się barwą mlecznej kawy, był to rodzaj mulatki, ale bez rysów murzyńskich; druga — była żółta i miała typ jawański lub japoński; trzecia wreszcie — biała prawie jak mleko, ale coś było w niej nie-europejskiego, widocznie kreolka, a jej białość była aż zbyt biała.
Takie oto zjawisko zaczęło się regularnie ukazywać na naszej ulicy. Panie te wychodziły z domu o trzeciej, powracały o piątej. Nie będę opisywał ich sukien, które do gamy kolorów ich skóry dodawały swoją krzykliwą gamę niezgodnych odcieni.
Młode pokolenie przybrane było w mieszaninę barw zielonych, czerwonych, niebieskich i żółtych. Kreolka ubierała się w czarne ze złotem. Berberyjka nosiła suknie barwy krem, Indjanka suknie lila.
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.