Z tych, co się łączyli dla interesu, rodziły się istoty czasami wcale rozumne, lecz lodowate, bezuczuciowe, obojętne na zło i dobro, niezdolne do entuzjazmu i samolubne.
Ci zaś, którzy się łączyli z miłości opętanej furją; ci, którzy byli dziećmi szału i nieprzytomnych upojeń: ci mieli w sobie bolesną nierównowagę, nieustanne poczucie jakichś braków nieokreślonych, trwogę czynu, niedostatek woli...
Słowem, na ziemi troisty gatunek się rodzi: jedni mają wielkie namiętności i ambicje, umieją życie stawiać na kartę, ale brak im rozsądku; drudzy właśnie są bardzo rozumni i wyrachowani, ale nie mają serca, nie mają duszy; inni jeszcze są nadmiernie wrażliwi, ale łatwo wpadają w bezwład czynu i apatję.
Wszyscy są niezadowoleni z siebie i z otoczenia, bo urodzeni z miłości niedoskonałej, nie czują w sobie pełni człowieczeństwa i w gruncie nienawidzą swego istnienia.
— Pocom się rodził? — mówi niejeden.
Bo jego dusza nie wyrywała się ku bytowi z jakiejś nieznanej gwiazdy, i ściągnął ją na ziemię obłąkany przypadek. Dlatego nieraz jeden tylko znajdują środek rozwiązania tego wewnętrznego braku harmonji: przyśpieszyć dobrowolnie śmierć i opuścić tę ziemię, na której się znaleźli niedobrowolnie.
Dla tych zaś nieurodzonych, co z dalekiej gwiazdy obserwują ziemię, te wszystkie istoty w ludzkiej postaci — to nie ludzie.
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.