Rok DCLXX od założenia Rzymu (czyli 83-ci przed Nar. Chr.) był to rok wielkiej trwogi i niespokojnych oczekiwań.
Mijało bowiem w tym roku dziesięć pełnych żywotów ludzkich — to znaczy dziesięć stodziesięcioleci, czyli 1100 lat od zburzenia Troi. Nazywano to tysiącoleciem. Tysiąc (a właściwie 1100) lat upływało w tym roku od chwili, gdy Eneasz, uszedłszy z płonących ruin Iljonu — po długiem błądzeniu wśród mórz i ludów nieznanych — stanął u brzegów Tybru. Oddawna głosiła nieomylna przepowiednia Sybilli, że w tysiąc i sto lat po upadku Troi w gruzy upadnie i zburzona będzie córka jej, Roma, że w tym roku będzie koniec świata.
Cały naród latyński z zapartym oddechem oczekiwał tej godziny ostatecznej: nikt nie wiedział, czy ten koniec świata ma nastąpić od wody, jak to było za potopu Deukaljona; czy od ognia, gdyż, jak mówili niektórzy, tysiące wulkanów takich, jak Etna, zaleje naraz ziemię swoim piekielnym ogniem; czy od powietrza, skąd miały powiać jakieś wichry jadowite i wytruć całe plemię ludzkie.
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.
I.