Tymczasem z Rzymu nadchodziły straszne wieści. Wszystkich Marjuszów i jego przyjaciół Sulla skazał na śmierć. Nawet powszechnie ukochany Marius Gratidianus został ścięty. Codzień nowe listy proskryptów wisiały na wrotach senatu. Setki i tysiące najzacniejszych mężów musiały opuścić Rzym i pójść na wygnanie. Szli w świat, jako nędzarze, bo wszystko ich mienie było skonfiskowane i sprzedane ludziom nieuczciwym.
Cóż w takim stanie rzeczy w republice miał czynić Sertorjusz?
— Jedźmy w świat szukać wysp Szczęśliwych.
Arystodema namówił i pojechali razem. Udali się naprzód do Partenopy i siedli na okręt, który płynął do Mauretanji.
Sertorjusz był smutny — i choć przypominał sobie nauki Zenona, to jednak trudno było mu zwalczyć gorycz, co mu serce przepełniała.
Gdy go znów Arystodem chciał pocieszać, mówił mu owdowiały Sertorjusz:
— Nie wspominaj mi o Adonizji. Niech ona wrośnie w moją duszę: ona jest zawsze ze mną, ale ona kocha milczenie. Mam teraz inne troski. Cnota zamiera na ziemi. Konsulowie czuwać przestali, by republika jakiej krzywdy nie doznała. Nie wiem, którą iść drogą, bo Rzym przestał być Rzymem. W dawnym Rzymie żołnierz był żołnierzem republiki. Dziś jest on żołnierzem swego dowódcy: są żołnierze Marjusza i żołnierze Sulli. Ja stanąłem po stronie Marjusza, bo Sulla — to wróg ludu i republiki. Ale kiedy zwyciężył
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.