Kiedy ostatni raz przybyłem do Krakowa, niezmiernie trudno mi było znaleźć mieszkanie. Hotele były przepełnione; również pensjonaty, znane mi z dawniejszych czasów. Znajomych nie spotykałem, gdyż były jeszcze wakacje i większość siedziała poza Krakowem.
Był to nowy, powojenny Kraków, jakże różny od starego, o którym możnaby napisać powieść niemniej ciekawą, jak „Alt-Heidelberg“. Inna zupełnie publiczność w kawiarniach.
Rozważając swój los bezdomniaka, siedziałem w jakiejś kawiarni, gdym usłyszał głos: — Moje uszanowanie panu redaktorowi.
Znajoma twarz. Kelner z Warszawy, który się kiedyś przeniósł do Krakowa.
— A, dzieńdobry! — uradowałem się, marząc, że może on mi ułatwi znalezienie mieszkania. Nie pamiętałem, w której on służył kawiarni warszawskiej, ale sam mi to przypomniał:
— Co tam, proszę pana, słychać w kawiarni Portugalskiej?
— Już od pięciu lat nikt tam nie bywa z przyzwoitych ludzi. Straszna hołota zrobiła najazd na tę kawiarnię. Publiczność ohydna: paskarze, ptaki niebie-
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.