niny, ani ryb, ani ostryg, ani ptaków najrozmaitszych dzikich i domowych. Były owoce, ciasta, słodycze różne. Były wina białe, czarne i czerwone.
Sprowadził też flecistki i tancerki — i wraz ze swymi przyjaciółmi śpiewał nieprzyzwoite piosenki z lupanarów, co niezmiernie raniło poczucie zacności Sertorjusza. Zżymał się, ale milczał, gdy tamci po żołniersku jęli baraszkować z flecistkami i tancerkami. Wrzawa też była straszna w namiocie; śpiewanie żołdaków, chichoty dziewcząt i spory rozochoconych legjonistów, przerywane już to śmiechem, już bójką.
Wszystko to miało charakter wysoce karczemny.
Przypomniał sobie Sertorjusz swoje biesiady z Arystodemem i innymi Grekami z Partenopy — i odrazę czuł do tej hulackiej, rozpustnej zabawy.
Chciał opuścić zebranie, gdy naraz u wejścia namiotu uczynił się mały rozruch. Weszła srebrna łania, a nigdy nie była tak srebrna, jak dzisiaj.
Była bardzo niespokojna, jakby chciała wyprowadzić Sertorjusza z namiotu Perperny.
Naraz Perperna wstał i z dobrodusznym uśmiechem, podnosząc czarę wina, zawołał:
— Przyjaciele! Jeżeli nas opromienia sława, to zawdzięczamy ją głównie naszemu dowódcy! Niech żyje Sertorjusz!
I to mówiąc, podsunął kielich Sertorjuszowi, a sam swoją czarę do ust przechylił.
Sertorjusz nie mógł się wymówić: wypił, choć z niesmakiem. Wówczas Perperna czarę swoją rzucił na ziemię. To był znak umówiony. Oficerowie sardyń-
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/250
Ta strona została uwierzytelniona.