scy rzucili się na Sertorjusza i przebili go puginałami. Runął na ziemię człowiek prawy i bohaterski, nikczemną zdradą zamordowany.
Adonizję — rzekłbyś — wściekłość opanowała: rzuciła się na zabójców, gryzła ich, kąsała, kopała nogami. Ale, jakaż jest broń, jakaż siła gazeli? Trzydzieści sztyletów wpiło się w jej ciało — i ostatniem spojrzeniem swoich smutnych oczu rzuciła im krwawe przekleństwo.
Perperna ogłosił wojsku, zarówno Rzymianom, jak Hiszpanom, że Sertorjusz umarł śmiercią nagłą i niespodzianą na uczcie — i jego, Perpernę, naznaczył swoim następcą.
Jak piorun podziałałała ta wieść na ludność całą, a zwłaszcza na Hiszpanów.
— Gdzie Adonizja? — pytali.
— Adonizja też umarła.
— Cud się skończył. Jesteśmy w złej mocy.
Perperna jednak narzucił się wszystkim na wodza, a z taką czynił to bezczelnością, że nikt mu się nie oparł. Tylko ogień, który popychał rycerzy do walki, zagasł na zawsze i nic już go rozpalić nie mogło.
Adonizja i Sertorjusz krążyli teraz daleko w Elizejach.
W ciągu najbliższych dni po śmierci samotnego marzyciela, Pompejusz rozbił Perpernę i triumfalnie wchodził w mury Oski. Działo się to w r. DCLXXXII.
Jak zaś senat ukarał buntowników, o tem już opowieść nie do nas należy.