Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

i zacząłem wywijać szablą, niby rapierem. — Robiłem ósemki, tercje, kwarty... Przecinałem powietrze...
W pewnej chwili odwróciłem się tak, że widziałem portret Tęczyńskiego. Stanąłem zdumiony: na obrazie ręka była podniesiona i miecz również, a tak dziwnie, jakby skierowany był ku mnie, raczej przeciwko mnie. Z szablą w ręku ruszyłem do malowidła, aby się przekonać, co to jest. Oczywiście złudzenie: ręka — jak poprzednio — była opuszczona, a miecz oparty o ziemię.
Zacząłem się zastanawiać, dlaczego ten portret robi wrażenie żywego tworu: wynikało to z metody malarskiej Żegoty. Nigdy on (z małemi wyjątkami) nie malował człowieka odzianego. Naprzód odtwarzał akt, a potem nagość przystrajał w suknie. W ten sposób pod pancerzem nie była próżnia, ale jakby żywe ciało człowieka. Przyglądając się bliżej płótnu — zauważyłem jednak dziwne u tak sumiennego mistrza zaniedbanie. W dwóch miejscach: pod pachą i z lewej strony koło czwartego żebra, pancerz był na pół cala niedomalowany, i przeglądało jakby żywe ciało. Punkt drobny, a przecież ważny.
Ale i ja zacząłem się czuć wyczerpany. Była już godzina trzecia rano — i na dworze dawno już było jasno; Żegota jednak zapuścił ciemnoszafirowe, gęste sztory tak, że w pracowni i w pokoiku, po zgaszeniu elektryki, było prawie ciemno; była to ciemność niebieskawa.
Poszedłem na górę do swego pokoju i, prawie nie zdejmując ubrania, padłem na otomanę; mimo-