Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie pamiętam zgoła tych zdarzeń, ale gdy ty mi je z mroków pamięci wydobywasz, przypominam sobie wszystko powoli.
Dawno jużem wstał ze swego posłania i, nie zapomniawszy szabli, schodziłem razem z hrabią nadół do atelier. Tu uderzył mnie w oczy fakt, że wszystkie przedmioty, które były na środku sali, jak stalugi, manekin, pudła farb, krzesełka, taburety — usunięte zostały pod ścianę, i sala była przygotowana niby do tańca. Hrabia mówił.
— Ostatni to był wieczór, kiedy ją widziałem. Był u cesarza Karola bal maskowy. Liczni joculatores zabawiali gości — a ty zamiast siedzieć śród rycerzy, zająłeś miejsce śród tej nikczemnej zgrai. Śpiewałeś na lutni jakąś pieśń — i widocznie djabeł był z tobą. Blanka, której miłość przysiągłem i która mnie przysięgała, słuchała twojej pieśni. Nagle opuściła salę — i ty z nią razem zniknąłeś. Zauważyliśmy to dopiero później. Nie widziałem już potem Blanki nigdy. Tyś ją porwał — coś z nią uczynił? Była twoją kochanką — jak długo, nie wiem — ale mam wrażenie, że przez ciebie znieprawiona i sponiewierana, zginęła w kwiecie wieku — ona, księżniczka okcytańska! A możeś ty z nią uciekł w te inne czasy, o których mi wspomniałeś?! Mów prawdę — zapowiadam ci zemstę. Odpokutować musisz za swą zdradę. Na ostrzu tego miecza jest twoja śmierć!
— Jakże tu powiedzieć prawdę? Jedno tylko mogę oświadczyć: zazdroszczę samemu sobie tej historji, której nigdy nie było — bo w mojem realnem życiu