nigdy nic podobnego mi się nie zdarzyło. Owszem, raz miałem bogatą pannę, z którą byłem półzaręczony, ale właśnie sprzątnął mi ją z przed nosa ktoś inny!
— Wszystko to mi jest obojętne! Uwiodłeś moją kochankę — i ja w imieniu Blanki i cesarza Okcytanji, ojca Blanki, wzywam cię, abyś natychmiast stanął do walki ze mną!
Istotnie naraz przypomniałem sobie całą tę historję: uwiodłem Blankę — pojechaliśmy do Paryża — była jakiś czas moją kochanką. Potem w moich wspomnieniach luka. Ale teraz trzeba myśleć o sobie.
— O Boże! — pomyślałem — jak ten zacznie mnie rąbać swoim olbrzymim mieczem, to zginę w jednej chwili! I zacząłem mu się przyglądać bystrym wzrokiem: z lewej strony koło serca pancerz był nieco rozwarty, oraz z prawej strony pod pachą. To jest jego, że tak powiem, pięta Achillesowa! Walka oczywiście nierówna: on ma olbrzymi miecz, ja elegancką ale znacznie słabszą szablę; on jest cały okryty żelazem, ja półrozebrany. Jakże tu walczyć?
Jedno mię pocieszało: ciężka zbroja hrabiego utrudniała mu ruchy, gdy ja mogłem dowolnie skakać, odskakiwać, pochylać się, cofać się, atakować — wciąż mając wzrok utkwiony w słabe punkty rycerza. Przypomniałem sobie szermierkę rapierową, ale nigdy nie miałem w ręku miecza takiego, jaki nosił Tęczyński, i nie miałem pojęcia, jak odbijać ciosy tej maczugi.
Stanąłem w pozycji — i postanowiłem walczyć jak się trafi. Za radą jakiegoś mistrza pojedynków, dla uspokojenia nerwów, zacząłem głośno recytować
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.