(o czem niżej). A chociaż niańka straszyła Heniusia węglarzem, chłopiec nie wierzył w jego złośliwość, tem bardziej, że czarnym dzieciom dawał w upominku swoje popsute zabawki, skoro tylko dostał nowe. To też węglarz bardzo kochał Heniusia i grubym głosem mówił do niego pieszczotliwie: tiu — tiu — tiu!
Przytem węglarz mu opowiadał o ślicznym lesie, pełnym zielonych drzew, w którym rośnie bujna trawa, grzyby, jagody, orzechy; tam po drzewach skaczą wiewiórki, w trawie kryją się zające, a w krzakach śpiewają kosy, wilgi i makolągwy. Pod lasem jest jezioro, gdzie można się kąpać i gdzie dużo rybek mieszka, a na wodzie jest łódka, tataraki, kaczki i gęsi. Dalej jest tam łąka, a na niej krowy i owieczki, i chałupy, pokryte słomą... Dzieci tam grają na fujarkach i chodzą boso. Heniuś słuchał tego z rozkoszą i przypominał sobie swój pobyt na wsi. Lubił też węglarza, jako zwiastuna tej tajemniczej, wiośnianej, zielonej, dalekiej krainy...
Nic też nie bał się czarnego człowieka, choć znowu inny gatunek czarnych ludzi go przerażał; były to Chijory. Przez ten wyraz należy rozumieć kominiarza, a nowotwór ten lingwistyczny wprowadziła do naszego domu Anusia — niańka.
Podobno, że kominiarze, wołając do siebie z dachu na dach, krzyczą zwykle:
— Hi—or—hi!
Ja, coprawda, nigdy tego nie słyszałem, ale Anusia, która się doskonale zna na sprawach komi-
Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.