niarskich, zapewnia, że tak jest bezwątpienia. Anusia to nauczyła Henia śpiewki:
Kominiarza stan milutki:
Wytrze komin — palnie wódki!
Mama zaś mówiła mu za Jachowiczem:
Choć-em brzydki — choć-em czarny,
Alem chłopak grzeczny;
Nie dbam wcale o wdzięk marny,
Dość, żem pożyteczny!
Wiersz ten był dla Heniusia wielkim problematem; w każdym razie nie kominiarza rozumiał on pod postacią tego „grzecznego chłopca“, ale raczej węglarczyka. Wrócę jeszcze do tej sprawy. Tu jedynie zaznaczę, że pod wpływem uczonego słoworodu Anusi powstał wyraz specjalny: Chijor, oraz imię jego dzieci: Chijorki.
Były to postacie zdaleka tylko widzialne i nigdy w naszym domu, ale w sąsiednich posesjach.
Nasz dom był niewielki, dwupiętrowy, i miał dużo swobodnej przestrzeni, otwierającej widok na dachy sąsiednich domów. Siedząc w oknie, Heniuś obserwuje te dalekie sfery i podziwia szczególne obyczaje Chijorów.
Chijory mieszkają w kominach i chodzą po dachach jak koty. Przytem zawsze mają z sobą jakieś grube pęki sznurów, z któremi tańczą na wierzchołku komina. W kominie jest bardzo gorąco i czarno; ale Chijory lubią ogień i nic im ogień nie szkodzi... Wie-